Pierwszą fruckę dziecko dostawało przeważnie naprędce zrobioną od dziadka lub ojca. Później gdy potrafiło samo posługiwać się scyzorykiem robiło wiele następnych. Ileż trzeba było się na strugać ile razy skaleczyć aby wyważona dobrze frucka mogła się rytmicznie obracać raz w jedną raz w drugą stronę. W efekcie mały kawałek drewienka grał i na odpowiednio pomalowanym ukazywała się tęcza. Radości z tego faktu nie przyćmiewało nawet to, że czasem wkręcała się we włosy.
Więcej zdjęć znajdziecie w Galerii
Komentarzy (0)
Formularz kontaktowy